środa, 30 marca 2011

Ocalić Ryf Mew. Misja niemożliwa?

Pasek piasku, który okresowo wyrasta ponad poziom wód Zatoki Puckiej, przez wiele lat pozostawał na uboczu, i korzystali z niego przede wszystkim rybacy, poławiający w tradycyjny sposób. Czasy się jednak zmieniają. Rybaków coraz mniej, za to amatorów tak zwanych mocnych wrażeń przybywa. To za sprawą tych ostatnich o Ryfie Mew stało się głośno. W tym roku znów planują swój marsz w dniu 20 sierpnia.

Owi amatorzy uznali za jak najbardziej stosowne promować Ryf Mew, który wcześniej służył jako schronienie dla ptaków, zwłaszcza tych migrujących siewkowatych, i uczynić z Ryfu atrakcję na miarę Morskiego Oka. Jak wygląda jedna z najpopularniejszych tatrzańskich ścieżek wiemy. Wpuszczenie takich mas na wąską łachę doprowadziłoby do jej unicestwienia dla przyrody.

Amatorzy jednak nie zrezygnowali, i postanowili rozwijać swoją inicjatywę o nazwie Marsz Śledzia. Liczba jego uczestników rosła z roku na rok. Kiedy pojawiły się protesty obrońców przyrody, ludzie odpowiedzialni za marsz, oskarżyli obrońców przyrody o zamiar ekoholokaustu prawdziwych Polaków żyjących nad Zatoką. Cytuję: "jesteśmy bowiem statystami w skansenie ekstremalistów zmierzających do eko-holokaustu ludzi a szczególnie nas Polaków żyjących w nad Zatoką Pucką i Gdańską  !!!!" Z takimi "poważnymi zarzutami" nie warto nawet polemizować. Dlatego Urząd Morski został poproszony o ponowne przemyślenie tego, jak powinna wyglądać przyszłość Ryfu. Problem w tym, że UM wcześniej udzielał patronatów śledziom i cieszył się w oficjalnych pismach z marszu. Potem jednak zaczął zmieniać zdanie.

Do debaty o przyszłość Ryfu włączyli się też tradycyjni przeciwnicy ochrony fok i morświnów z Jastarni. Ich przedstawiciele uznali, że grupa przyrodników chce utworzyć foczy rezerwat, a foki to przecież szkodniki, żywią się rybami i niektórzy rybacy ich w zatoce nie chcą. Wymyślono nawet nową tradycję, podobno wielowiekową, że ludność miejscowa na Ryfie organizowała potańcówki. Wiadomości te zdementował miejscowy badacz kultury regionalnej, mówiąc, że tak nigdy nie było. Te tradycyjne potańcówki okazały się być znakiem współczesności, bo przeciwnicy ochrony Ryfu postanowili wozić na łachę turystów, i tam z grillem i alkoholem, raczyć turystę.

Desanty na Ryf nie były zresztą czymś nowym. Desantowali i zaśmiecali przeróżnej maści surferzy z żaglem i nie tylko, stawiający często pierwsze kroki na desce. I chociaż teoretycznie swobodnie po Ryfie wędrować nie można, nikt tym się nie przejmował, a UM powstrzymywać takich osób nie był w stanie z racji położenia łachy.

Co dalej z Ryfem? Nikt tego nie wie. Powstają teraz plany ochrony, co nie zapobiega jego penetracji przez ludzi. Ryf jest wyjątkowy, bo to jedyne tego typu miejsce u naszych wybrzeży. Potencjalne miejsce odpoczynku i siedlisko ptaków i być może fok szarych. Ludzie są już prawie wszędzie. Warto byłoby zostawić ten skrawek lądu dla przyrody. A chętni na oglądanie ptaków, a być może fok, też by się pojawili. Mogliby to przecież robić z bezpiecznej odległości, a korzyści z wożenia tych osób, mieliby mieszkańcy zainteresowanych wykorzystaniem Ryfu miejscowości.

Możemy pomarzyć. Wyjdzie, niestety, jak zawsze. Szkoda, że nawet te odizolowane wodą od lądu obszaru, stają się obiektem pożądania mas. Bałtycka przyroda nie ma z ludźmi łatwego życia.

Niestety presja człowieka na Ryf nie ustaje, co skutecznie odstrasza ptaki, nie wspominając już o fokach, które nie będą pojawiać się tam, gdzie są ludzie. Coraz trudniej będzie ustalić, jaką rolę ma Ryf dla przyrody, skoro przyroda jest wypłaszana z Ryfu, zwłaszcza w okresie letnim. Jeśli nie zostawimy łachy w spokoju, za kilka albo kilkanaście lat, nie będzie już czego chronić. Zostaną śmiecie i opustoszały skrawek piasku, zapchany przypadkowymi wczasowiczami i niby-poszukiwaczami równie niby-mocnych wrażeń.

Na sam koniec zdjęcie Ryfu Mew. Takich obrazków nie znajdziemy nigdzie na polskim wybrzeżu.


Ryf jest jednak nadal w centrum pożądania maszerujących śledzi. A jak ów marsz wygląda? Na jego czele stał weteran wojny w Iraku, czyt. pracownik cywilny. Przekonajcie się sami. Jego uczestnicy deklarowali się jako prawdziwi ekolodzy... Bez dalszego komentarza. Z troską w pytaniu o rok bieżący. Znów spróbują przejść? Znów tłumy?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz