wtorek, 8 marca 2011

Nie masz nad węgorza!

Jeszcze nie tak dawno mogliśmy oglądać w prasie reklamy sponsorowane przez Ministerstwo Rolnictwa, zachęcające do konsumpcji węgorza, finansowane zresztą z unijnych dotacji. Teraz resort ochrony środowiska postanowił wstrzymać wydawanie zezwoleń na import i eksport okazów węgorza europejskiego. Ministerstwo wstrzymuje wydawanie tych zezwoleń do końca 2011 roku. Bić za to braw nie będę, bo sytuacja węgorza jest dramatyczna i Polska z opóźnieniem przyjmuje zakazy i ograniczenia. Krytykować też nie będę, bo zakaz jest.

"Wprowadzenie zakazu wydawania zezwoleń importowych i eksportowych CITES (niezbędnych w przypadku handlu okazami węgorza z krajami spoza UE) jest wynikiem bardzo wyraźnego spadku liczebności węgorza europejskiego" - czytamy na stronie Ministerstwa Środowiska. - "Ustalono, iż  dalsze pozyskiwanie jego narybku na potrzeby handlu międzynarodowego może przyczynić się do drastycznego osłabienia populacji tego gatunku – wpisanego po 14 Konferencji Stron Konwencji Waszyngtońskiej (CITES) na listę gatunków zagrożonych wyginięciem. Wspomniany zakaz dotyczy wydawania zezwoleń CITES na wszelkie okazy węgorza europejskiego czyli osobniki żywe, martwe i produkty z nich wytworzone."

Na ten zakaz długo czekałem. Zastanawiałem się, jak długo nasz kraj zamierza zwlekać z wydaniem tej decyzji. Przez ostatnie 30 lat liczebność węgorzy spadła o ponad 95 procent! Jednocześnie bardzo wolno się odnawia. A jego liczebność spada, bo jego zasoby były i są nadmiernie eksploatowane przez ludzi. Wcześniej w Polsce obowiązywał tylko przepis o konieczności uzyskania zezwolenia na każdorazowe przewiezienie węgorza za granicę UE. W przypadku eksportu, do wniosku o wydanie zezwolenia trzeba było dołączyć dokumenty świadczące o legalnym pochodzeniu i pozyskaniu węgorzy. Importer musiał przedstawić kopię zezwolenia eksportowego CITES. Nie wprowadzono jednak zakazów, chociaż w 2009 roku wszyscy już wiedzieli, że katastrofa jest blisko.
Ocalić węgorza wcale nie będzie łatwo. Specjaliści szacują, że może wyginąć w ciągu najbliższych 10-15 lat. Nie uda się też odtworzyć jego populacji w warunkach hodowlanych. Węgorz europejski potrzebuje wód śródlądowych i słonych. W wodach słodkich węgorz dorasta. Potem, kiedy osiągnie dojrzałość płciową płynie na tarło w rejon Morza Saragassowego. To tam na świat przychodzi kolejne pokolenie węgorzy. Ich larwy wraz z morski prądem, Golfsztromem, dryfują wraz z nim w kierunku Europy, do której docierają po dwóch albo trzech latach, zastępując swoich "rodziców". W wodach słodkich przebywają do 10 roku życia. Potem znów podejmują wędrówkę, do miejsca, w którym się urodziły.

Dorosłe węgorze mogą mierzyć nawet 1,5 metra. Samce są jednak mniejsze, ich długość wynosi od 50 do 70 centymetrów. Wędkarze nazywają go śliskim. Jest niezwykle pożytecznym stworzeniem, z racji swojej niezwykłej umiejętności wyjadania ikry ciernika, schowanej w misternie skleconych gniazdach.  Nie będą się nim mogli cieszyć już długo. Degradacja środowiska, budowa przeszkód na rzekach i masowe odłowy narybku zrobiły swoje. Ogromne zniszczenia w populacji węgorzy wyrządzili też handlujący tą rybą. Przenieśli oni hodowle odławianego narybku do Chin, gdzie węgorz nabierał wartości handlowej, ale do wody już nie mógł wrócić, lecz trafiał na talerz, również polskich konsumentów. W rezultacie większość węgorzy  nie mogła przejść całego skomplikowanego cyklu od narodzin do rozrodu i śmierci w wodach Morza Saragassowego. I dziś węgorzy jest krytycznie mało. Wprowadzony zakaz ma zapobiec importowi tych ryb spoza Unii Europejskiej, gdzie tuczono ryby na sprzedaż w Europie.

Nikt nie ma dziś recepty gwarantującej przetrwanie węgorza. My, konsumenci, możemy po prostu przestać węgorza kupować. Jest tyle innych ryb, które możemy jeść bez obaw, bo nie są zagrożone. Idąc do sklepu, wyjeżdżając chociażby do Węgorzewa, czy też na Mazury, lub odpoczywając nad morzem, zostawmy węgorza w spokoju. Brak popytu na węgorza, to jeden z niezbędnych warunków niezbędnych do ocalenia tej ryby. To my, konsumenci, możemy zdecydować! Jednocześnie władze naszego kraju powinny zadbać o czystość naszych wód śródlądowych i usuwanie przeszkód, piętrzących się na naszych rzekach, których nawet człowiek, bez wychodzenia na ląd nie potrafiłby pokonać. A co dopiero węgorz, który jest rybą i do życia potrzebuje wody.

 Na koniec przekonajcie się sami, jakim niezwykłym ichtio-bohaterem jest węgorz, i obejrzyjcie mapę jego wędrówki. A to droga tylko w jedną stronę maluchów, które wędrują z prądem do Europy. Potem muszą w wodach słodkich przeżyć, i wrócić do miejsca, w którym się urodziły. Węgorz nie ma sobie równych!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz