środa, 23 marca 2011

Zamiast debaty, monolog

Ofensywa radioaktywnych rzeczników energii atomowej trwa. W debatach prowadzą monolog, nie pozwalając dojść do głosu przeciwnikom elektrowni jądrowej w Polsce. Dyskusje z udziałem zwolenników atomu w Polsce mają zatem niezwykłą cechę przemiany z założenia dialogu w monolog, najlepiej wykrzyczany, wzorem pewnego profesora, pro-rządowego speca od atomówki. 

Oglądając telewizyjną debatę we wtorek w TVP na temat elektrowni atomowej, miałem dziwne wrażenie przebywania w podrzędnej knajpie, gdzie jeden z klientów za wszelką cenę chce zwrócić na siebie uwagę, a barmani mu w tym nie przeszkadzają, a wręcz pomagają, załatwiając innych klientów odmownie.

Wróćmy jednak do profesora fizyki, zakochanego w atomie. Wykazał się szczególnie wysokim poziomem agresji wobec przeciwników budowy polskiej elektrowni atomowej. Zaprzeczał istnieniu alternatyw. I bronił jak lew tezy forsowanej przez panujących dziś w Polsce zwolenników energetyki jądrowej. Druga strona, agresją się nie wykazała, i stąd straciła prawo do wypowiedzenia się w debacie, która z założenia miała być, podobno, prezentacją stanowisk obu stron. Debata z TVP obnażyła zatem plany promocyjne polskich władz. Uciszyć przeciwników, promować pro-atomowych krzykaczy, a to doprawić jeszcze paroma odcinkami telenoweli, której bohaterowie oswoją tele-gapiów z atomem, i edukacją w szkole, w celu wyprania mózgu, tym, którzy dopiero uczą się świata.

Przy okazji debaty wszędzie można usłyszeć zwolenników radioaktywności naszego kraju. Przedstawiciele grup energetycznych zachwalają atom w Polsce i są w wyraźnej kontrofensywie po tym, co stało się w Japonii. W radiowej audycji słyszę pana, który mówi - atom jest super-bezpieczny. Mantrują to na wszelkie sposoby. Wkrótce wmówią ludowi, że to ci niedobrzy ekolodzy, co chcą w Polsce skansen zrobić, a nie pomóc w rozwoju ojczyzny, wymyślili te wszystkie historie o złym atomie.

Obóz zwolenników atomu, przyjmuje tylko pozornie postawę słuchacza. Premier Tusk, nieudolnie zapowiedział, że nie wyklucza referendum w tej sprawie. Nie wyklucza? O co mu chodzi? W takiej sprawie jak elektrownia atomowa głos powinni mieć wszyscy, całe społeczeństwo, i nie wyobrażam sobie wydania decyzji dotyczącej elektrowni, inaczej niż na drodze referendum. Fakt, że dana siła polityczna ma większość w parlamencie i tworzy rząd nie oznacza jeszcze, że miałaby większość w przypadku debaty o przyszłości energetycznej Polski.

Wniosek? Za zwolennikami energii atomowej w Polsce stoją duże koncerny i duże pieniądze. I pewnie nie ma czemu się dziwić, że będą budżety na energetykę atomową, a nie ma środków na działania na rzecz zwiększenia efektywności energetycznej i odnawialne źródła energii. Za tymi dwoma ostatnimi nie stoją wielkie pieniądze lobbystów.

Wrócę jeszcze do wywołanej na wstępie debaty. "Przeciwnicy elektrowni atomowych chcą zepchnąć Polskę w mroki średniowiecza" - postawił swoją tezę dziennikarz prowadzący wtorkową debatę, obracając ją w pytanie do przedstawiciela ruchu anty-atomowego. Odpowiedziałbym temu dziennikarzowi, to nie przeciwnicy, ale ci, którzy forsują budowę elektrowni atomowej, wpędzą nas w owe mroki, bo w pośpiechu wznoszenia bloków polskiej atomówki, decydenci nie przewidują najgorszego scenariusza, który może stać się rzeczywistością. Będą mówić ludowi, że atom nie zaszkodzi. Nie powiedzą, że zafundują nam tykającą bombę i odpady, których nie będzie można zutylizować.

Debata, a właściwie monolog, na stronie TVP.

2 komentarze:

  1. czytam regularnie...większość albo niemal całość opinii i spostrzeżeń przemieszcza się po sąsiednim torze moich przekonań i chyba wrażliwości...czyta się dobrze, teksty są rzetelne, wciągające, pozytywnie odbieram to intuicyjne i merytoryczne wyczucie prawdziwych intencji różnych środowisk i ich głosów-przedstawicieli...inspiruje do dalszych przemyśleń to „dorozumienie” rzeczy i spraw, które dla większości tzw. przeciętnych obywateli, poddanych szumowi informacji, oczadziałych i manipulowanych, są nie do rozpoznania...wszystko gra...ale gdy tu wchodzę, to mam poczucie jakiegoś odosobnienia i zindywidualizowania mojej wizyty...i nie wiem czy to dobrze czy źle, czy celowo czy nie, czy to jest kwestia konstrukcji tego bloga, braku czytelnych symptomów czyjegokolwiek tu bywania (np.brak komentarzy), ale póki co odnoszę wrażenie dryfującej wyspy twórczości na oceanie niezauważenia albo odautorskiego pisania do szuflady, z opcją pełnego objawienia tego co napisane w późniejszym czasie...może najzupełniej się mylę...dzięki za tę formułę bliższego poznania i spotkań...

    serdeczne pozdrowienia
    Sebastian Błękitny Patrol Mielenko

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję w imieniu autora ;-) To taki notatnik w sieci, wiele myśli i uwag ucieka, jeśli nie zostaną zapisane. Wraz z wiekiem zawodzi pamięć ;-) a rośnie tylko brzuch ;-)

    OdpowiedzUsuń