środa, 9 marca 2011

O marszałkach polnych, lotniskach i podskarbim

Za nie-siedmioma górami, za nie-siedmioma rzekami, jest kraj, w którym mieszkam. Rządzą nim politycy o różnych poglądach, zmieniając je w zależności od kierunku wyborczego wiatru. W tym kraju nie ma jednak mowy o postępie przyjaznym ludziom i otaczającej ich przyrodzie. Podejmuje się decyzje, które wykluczają poprzednie. Tworzy się kolejne prawa, których nie rozumieją politycy, z pełną premedytacją niewiedzy głosując za lub przeciw. A rezultat jest taki, że im więcej tym praw, tym większy szerzy się nieład. Witaj w zamieszkanym przeze mnie królestwie. Jeżeli znasz język, którym piszę tą krótką depeszę, najprawdopodobniej również ty w nim mieszkasz.

W tym królestwie, którego jestem poddanym, i uiszczam na rzecz jego funkcjonowania podatki, dzieje się tak: Do czego królewscy doradcy się nie dotkną, zamienia się w ruinę.

Kiedy stany zebrane na Wiejskiej głosowały nad ustawą, która miała wprowadzić obowiązek oszczędzania energii przez docieplenie komnat królewskich urzędników i wyrobienie w nich nawyków zapobiegających uszczupleniu wielkości królewskiego skarbu, stany uległy presji podskarbiego i powiedziały nie zwiększeniu efektywności energetycznej. Teraz głowią się nad tym panowie senatorowie, a herold podskarbiego mówi, że podskarbi już nic nie może.

Królestwo ma też szereg innych problemów. Chce budować drogi przez błota i moczary, niszczyć ostatnie mateczniki przyrody, i pozostawić tory kolei żelaznej złomiarzom. Nie potrafi też wykorzystać, tego, co otrzymało dzięki sojuszowi z super-królestwem w Brukseli. Euro-dukaty, które miały posypać się na modernizację wspomnianej kolei, moje królestwo chce przekazać na budowę dróg, które, jeśli spojrzymy na poprzednie lata nie powstaną. A jeśli już powstają, to królewscy architekci wytyczają je w najgorszych lokalizacjach, przez co inwestycje szkodzi przyrodzie i nie może być zrealizowana. Architekci dobrze wiedzą, gdzie nie mogą budować, ale cóż z tego.

Ostatnio marszałkowie polni wpadli na inny pomysł. Zamiast dróg, które i tak im nie wychodzą, zbudują lotniska. Będziemy latać jak królowie - argumentują. Zapomnieli tylko o tym, że samolot nie będzie napędzany siłą ludzkich mięśni bądź energią słoneczną, i podobnie jak samochód straci kiedyś rację bytu, bo wyschną źródła ropy w odległych południowych kalifatach. W ziemi tykocińskiej postanowili nawet położyć płyty, ale jakież było ich zdziwienie, gdy dowiedzieli się, że znów coś spartaczyli, bo lotnisko chcieli ulokować na skrzyżowaniu ptasich szlaków, a to z kolei uniemożliwiałoby start i lądowanie samolotom, i groziło ich pasażerom. Marszałkowie znów wszystko zwalili na Niepokornych, którzy blokują marszałkowskie "wielkie" wizje i bronią ludzi i przyrodę przed rządzącymi królestwem. Nazywają tych Niepokornych szkodnikami społecznymi. Plus taki, że uspołeczniają królestwo, używając przymiotnika społeczny, a że w dyby też nie zakuwają, to może kiedyś wyrośnie na tym gruncie społeczeństwo obywatelskie, które niestety może odziedziczyć po systemie obecnej oligarchii rozkręcone tory, puste autostrady i porzucone płyty lotnisk. Tylko wtedy nie będzie łatwo tego odbudować. I trzeba będzie zacząć od początku.

Póki co, takim jak ja i może ty, jeśli czujesz się Niepokornym, odpowiedzialnym za stan środowiska, pozostaje wyrazić swój sprzeciw i wskazywać królewskim urzędnikom alternatywne rozwiązania. W końcu nie wszyscy urzędnicy muszą psuć powierzone im w imieniu głosujących podatników królestwo.

Na tym kończę depeszę z kraju za nie-siedmioma górami, za nie-siedmioma rzekami...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz