niedziela, 6 marca 2011

Człowiek podchodzi do wilka

Wilcze oczy, wilczy apetyt, za tymi powiedzeniami kryje się podstęp, łapczywość. Przynależą one do skojarzeń łączonych z wilkiem, "groźnym" dla człowieka.Tyle, że to nie człowiek jest ofiarą wilka, lecz wilk staje się znów ofiarą ludzi. Ludzkie oczy, myśliwski apetyt zagrażają wilkom w Polsce coraz bardziej, bo coraz częściej zgłaszane są wnioski, proponujące odstrzał tych drapieżników w naszym kraju.

Wilk jest zwierzakiem szczególnie prześladowanym. Owszem jest drapieżnikiem, bo tak, jak my, przedstawiciele Homo sapiens musi jeść. Jego problem polega jednak na tym, że w kraju zamieszkanym przez 38 milionów ludzi, on, wilk, liczy sobie jedynie 500-600 osobników. Tutaj liczby nie są zgodne, ponieważ obowiązuje rozbieżność punktów widzenia. Myśliwi, którzy liczą wilki w swoich obwodach, wykorzystają każdą okazję, aby liczebność wilka zawyżyć. Kreują też niesamowite historie, ot chociażby jak tą o przerażonych panach ze sztucerami z koła myśliwskiego w Dukli, na których wyszła wilcza wataha. Podobno bardzo się wystraszyli. Tak bardzo, że donieśli o tym lokalnej prasie, i przypomnieli sobie, że czas już strzelać do tych watah.

Z drugiej strony są dane naukowych instytutów, ale tutaj też obowiązują widełki, sezon 2008/2009 przyniósł informacje o 543–687 wilkach w Polsce. Bez względu na liczebniki, wilków w Polsce jest mało. Coraz mniej jest bowiem miejsc, gdzie mogłyby żyć z dala od ludzi. Nie zasiedlają też licznie obszarów na zachód od Wisły. Większość z nich żyje wzdłuż wschodniej granicy Polski. W masowej migracji na zachód przeszkadzają im liczne przeszkody do pokonania. Z kolei tam, gdzie już żyją korzystają z niedbalstwa hodowców zwierząt. Owce bez odpowiedniego zabezpieczenia stanowią idealny i łatwy łup. Wilk nie będzie długo się zastanawiał widząc taką stołówkę porośniętą wełną. Po pierwsze owcze mięso smaczne. Po drugie owca to nie jeleń czy sarna, i nie wie, co zrobić, kiedy zobaczy wilka. Nie czuje przed nim strachu, a wilk skrupulatnie to wykorzysta. Owca jest niczym pyszny kotlet, podany na talerzu. Jeleń nie smakuje już tak dobrze, bo i mięso ma bardziej żylaste i smak nie ten sam. A do tego trzeba się za nim nabiegać.

Problemów z wilkami można uniknąć. Wystarczy pastuch elektryczny i pies pasterski, nasz owczarek podhalański. Niestety hodowcy nie zawsze chcą skorzystać z tej oferty. Jednak ci, których poznałem, a przyjęli zabezpieczenia, są teraz zadowoleni. Wilk omija ich stada owiec. Jeden z tych hodowców, z okolic Ustrzyk, tak zaprezentował mi swojego psa. "To jest Walker. Nazwałem go tak, bo jest jak Walker, ten strażnik Teksasu, a to pole, to jego Teksas."

Od kilku miesięcy wzmaga się znów anty-wilcza kampania. Próbuje udowodnić się za wszelką cenę, że wilk jest zły i zbyt liczny. W regionalnych mediach pojawiają się świadectwa "krwiożerczości" wilka. A to zagryzł sarenkę, wypowiada się praktykujący myśliwy, niepomny tego, co on, myśliwy robi sam z takimi sarenkami, zabijając je w świetle prawa. Podkarpacie i Mazury, zaczynają przygotowywać grunt pod zniesienie zakazu polowań na wilka. Niestety nie są odosobnione. Zaczynają stawać za nimi ludzie z naukowymi tytułami. Jak to się skończy?

Wilka powinniśmy chronić. Mamy taki obowiązek, bo jesteśmy jednym z nielicznych unijnych krajów, gdzie to zwierzę występuje. Zwolennicy odstrzałów będą nam przypominać, że Słowacy strzelają. To dlaczego my nie możemy. Aż ślina myśliwemu cieknie, podobno, kiedy widzi kolegę po strzelbie, który strzela do wilka na Słowacji. Zresztą i zakaz polowań polscy myśliwi potrafią obejść. W jednym z listów, które otrzymałem, znalazły się zdjęcia wilka zastrzelonego przez nieznanych sprawców. Nieznani sprawcy nie byli jednak nowicjuszami w swoim strzelającym fachu, ale prawdziwych winnych nie poznamy, bo sprawie ukręcono łeb.

Niektórzy powołują się  też na przykład Szwecji, gdzie udało się przeforsować zgodę na odstrzał wilków, chociaż wilków jest tam mniej niż u nas i mają zdecydowanie lepsze warunki do życia, bo nie istnieje aż tak duże ryzyko zaistnienia konfliktu wilk-hodowca. Na szczęście Szwedzi zostali skrytykowani przez KE, i być może zostaną też ukarani. KE podkreśliła przy tej okazji, że wilk jest jednym z gatunków, które Europa powinna objąć szczególną opieką.

Nie wierzę, że myśliwi, jeśli dostaną prawo do polowań na wilka, będą godnymi zaufania partnerami do przeprowadzenia jego redukcji. Redukcji, która nie ma uzasadnienia, poza grupą interesu, pałającą chęcią strzelania do wilka. Myśliwym odebrałbym zresztą prawo do ich działalności. Redukcji zwierząt powinni dokonywać etatowi specjaliści, a nie prawnik czy rolnik z jakiegoś koła łowieckiego, który częstokroć zaprawiony czymś na odwagę nie jest w stanie odróżnić np. dzika od żubra. Rolę myśliwych powinny spełniać drapieżniki. Owszem ekosystem został rozregulowany, ale nic nie stoi na przeszkodzie, aby nad jego regulacją czuwały wyłącznie osoby uprawnione, które nie będą amatorami trofeów i dziczyzny. Poza tym duży potencjał stanowią lasy na zachód od Wisły.

A czy znam wilki, ofiary ludzi? "Poznałem" tylko jednego, wilka Kazana. Zajmowałem się Kazanem przez pewien czas, kiedy jeszcze w liceum zostałem przyjęty, jako wolontariusz do Białowieskiego Parku Narodowego i pomieszkiwałem w "pokazówce", tuż przy zagrodzie z żubroniami. Kazan był zabrany od matki, wykradziony jej, i sprzedany jako pies. Po pewnym czasie okazało się, że psem na pewno nie jest, ale jego krewnym. Ostatecznie trafił do Rezerwatu Pokazowego, skąd, w okresie mojej woluntarystycznej pracy, został wykradziony... ale to już zupełnie inna historia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz