piątek, 18 marca 2011

F-16 nad Tatrami, to nie żart

W moim pięknym kraju czynniki oficjalne lubią świętować z pompą. Nawet, jeśli skromny z natury, Adam Małysz kończy karierę, władza woli zaszaleć i uczcić jego odejście ze skoczni, niczym innym, jak tylko... przelotem klucza samolotów myśliwskich F-16 nad Tatrzańskim Parkiem Narodowym.

Rozumiem, że władza, najprawdopodobniej z inspiracji prezydenckiej kancelarii, postanowiła okazać gest. W końcu dwór prezydenta RP, bez względu na opcję polityczną osób piastujących tę niezwykle eksponowaną funkcję ma prawo do organizowania parad. Jednak Małysz będzie kończył karierę nie na płycie poznańskiej Ławicy, nie w Góraszce, ale u podnóża Tatr, a klucz wspomnianych F-16 musiałby przelecieć kilkakrotnie nad obszarem Tatrzańskiego Parku Narodowego. To z kolei jest zakazane przez obowiązujące prawo.

Mimo zakazu pomysłodawcy przelotu nie zrezygnowali. Zadzwonili do dyrekcji parku narodowego, przedstawiając swoja propozycję, ich zdaniem nie do odrzucenia.

Dyrekcja TPN odpowiedziała: Hałas czyniony przez samoloty wpłynąłby negatywnie na dzikie zwierzęta żyjące w Tatrach. Spłoszone kozice mogłyby wpaść w panikę, podobnie jak przebudzone przedwcześnie niedźwiedzie. Przecież to jest obszar chroniony, gdzie staramy się ograniczać ruch turystyczny, zabraniamy odpalania fajerwerków w sylwestrową noc, a co dopiero mówić o lataniu głośnymi maszynami nad tym terytorium. Dlatego odmówiłem dzisiaj organizatorom benefisu wyrażenia zgody na przelot F-16 nad górami. Wcześniej o to samo pytały nas władze wojskowe. Nie potrafię powiedzieć, czy organizatorzy zrezygnują z tego pomysłu, czy będą chcieli by samoloty nadleciały od strony Zakopanego, gdzie nie możemy już niczego zabronić.

Okazuje się, że z pomysłem przelotu nad parkiem narodowym wystąpili wojskowi. Podobno nie tylko z własnej inicjatywy. Z racji zapowiedzianej obecności prezydenta Komorowskiego, pomysłodawcą mógł być on sam. Znów podobno, do parku miał zadzwonić najpierw dowódca lotnictwa. Kiedy dyrekcja TPN odpowiedziała odmownie, do jej siedziby miał zadzwonić sam szef sztabu generalnego, i już nie prosił, tylko chciał wydać polecenie. Dyrekcja pozostała nieugięta i mowy o lataniu nad parkiem nie ma, ale wciąż nie wiemy, czy F-16 nie nadlecą z kierunku północnego i czy uda im się ominąć obszary chronione, paradując tuż u ich granic.

Najciekawsza w tym wszystkim jest reakcja wojskowych. Oni podobno nic o pomyśle parady nie słyszeli. Przynajmniej ci w ministerstwie. A przedstawiciel sił powietrznych dziwnym trafem nie odbierał telefonów. Aż boję się pomyśleć, co by było, gdyby inny rodzaj broni, znany prezydentowi-podobno-w-stanie-spoczynku-strzelby, zaproponował pogoń za niedźwiedziem, albo za kozicami, z udziałem jednostek specjalnych i psów myśliwskich...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz