poniedziałek, 7 marca 2011

To ludzie wyrządzili więcej szkód

W pewnym poczytnym w województwie podlaskim dzienniku, czytaj KP, bardziej poczytnym niż Gazeta W., przeczytałem tekst w wersji online, cytowany za PAP. Już sam tytuł mnie zaintrygował, sugerując, że to zwierzęta pod ochroną powodują więcej, domyślnie najwięcej, szkód. Tytuł był przyprawiony "szkodą" komunikacyjną, nie związaną z tekstem, wyrządzoną raczej nie przez zwierzę, ale przez kierowcę samochodu, który wjechał na żubra przechodzącego przez drogę - ale winę za to można jeszcze zrzucić na nierozgarniętego fotoedytora.

Województwo podlaskie, z którego pochodzę, ma to szczęście, że może pochwalić się rozległymi lasami, doliną Biebrzy i Narwi, jednym słowem ważnymi ostojami chronionych gatunków zwierząt. Podlascy urzędnicy załamują jednak ręce, bo muszą płacić, za bobry, żubry i wilki. I płacą, podobno coraz więcej. Kończą się im pieniądze.

W większości przypadków winne mają być bobry. Bo zalewają łąki. Na szczęście strzelać do nich nie będą. Jeszcze nie. Na razie spróbują innych, mniej inwazyjnych metod. Jednak te bobry, to podobno aż 1,8 mln zł. Póki co podlaski "RDOŚ podkreśla, że bóbr to dobroczyńca przyrody. <<Zwierzęta są pożyteczne i pozytywnie wpływają na przyrodę np. przyczyniają się do odtwarzania pierwotnych stosunków wodnych w środowisku>>". Drugi na liście jest żubr. Podpadł 50 rolnikom. A żubrów podobno przybywa. Na samym końcu listy oskarżonych są wilki. W podlaskim "tylko kilka razy atakowały bydło".

Na wypłacanie odszkodowań za szkody spowodowane przez zwierzęta można różnie zareagować. Trudno jednak zrozumieć logikę tych wypłat, przy jednoczesnym braku zabezpieczeń, które poszkodowany mógłby wprowadzić np. w ochronie stada zwierząt hodowlanych przed wilkami. Wyjaśnienie tej beztroski, w kontekście analogicznej sytuacji z południa Polski, odnajdziemy w sprawozdaniu komisji ochrony środowiska sejmiku małopolskiego. "Odszkodowania to dla hodowców często jedyna pewna forma pozyskania pieniędzy za trudno zbywalne zwierzęta. Dlatego pomimo ryzyka, że ataki drapieżników się powtórzą, hodowcy nie stosują często żadnych zabezpieczeń przed nimi" - przeczytamy w sprawozdaniu.

W praktyce wypłacana jest cena rynkowa zwierzęcia. Urzędnicy nie przypominają sobie, aby takiej wypłaty na południu Polski komuś odmówili. A przecież warunkiem takich wypłat powinno być dokładne zbadanie sprawy, i ustalenie, czy hodowca stado zabezpieczył. Niestety "przepis o odmowie wypłaty odszkodowań hodowcom jest martwy, bo komisje nie są w stanie zweryfikować okoliczności zagryzienia owcy przez wilka. Zwykle przyjmują więc wersję hodowcy (cytat za B. Kuraś, Górale podkładają owce wilkom dla odszkodowań)". Znane są przypadki wręcz prowokowania i pozorowania takich wilczych ataków. Wróćmy jednak na północ naszego kraju.

Co do żubrów, to już inna sprawa. Dzika "krowa", która lubi żerować nie tylko w lesie, ale również na jego obrzeżach, potrafi wejść np. na cmentarz, gdzie na grobie, ktoś posadził ozdobną kapustę czy inną sałatę. Owszem, potrafi też "narozrabiać". Ale, zważywszy na to, jakie usługi żubr oddaje w promocji Podlasia, a nawet jego stolicy, województwo mogłoby wziąć stronę żubra i zamiast wydawać pieniądze na kreacje ze wschodzącym Białymstokiem, symbolicznie zrekompensować ewentualne straty wśród 50 rolników, w ramach wypłaty honorarium za posługiwanie się wizerunkiem tego zwierzęcia.

A bobry. Im wypomina się zalewanie pól i łąk. W rzeczywistości dzięki nim poprawia się naturalna retencja. Zmniejsza się też ryzyko pożaru na obszarach leśnych, gdzie wznoszą swoje konstrukcje. Woda wolniej spływa w okresie wezbrań, bo spowalniają je konstrukcje wykonane przez bobry. Bobry naprawiają to, co zepsuł człowiek w okresie intensywnej melioracji Polski, niszcząc przy okazji wiele cennych siedlisk.

Wniosek końcowy. Zmienić tytuł artykułu na "to ludzie wyrządzili więcej szkód", skoro KP wspólnie z depeszą PAP, chce rozmiarem szkód się licytować. Im tego KP już nie wypomina.

PS. W tym samym KP w wersji online przeczytałem, że przez wędrujące ptaki nie będzie lotniska pod Tykocinem, nad czym boleją niedoszli pasażerowie w osobach białostockich biznesmenów. Ja natomiast boleję nad tym, że rządzący w podlaskim zamiast zmodernizować kolej i zabiegać o szybkie połączenia z resztą Polski, w tym z Warszawą i Okęciem, postanowili zrealizować wizję lotniska, które nie tylko ptakom sprawiałoby kłopoty, ale również zagrażałoby bezpieczeństwu ludzi. Samolot zresztą pociągiem nigdy nie będzie, i nie doleci, tam, gdzie pociągiem można byłoby komfortowo dojechać.

A na koniec obrazek i fotozagadka. Podlasianie! Komu zawdzięczacie to logo? I deklarowane w opisie logotypu bogactwo różnorodności? Chyba nie tylko pomysłowości Leona Tarasewicza?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz