niedziela, 6 lutego 2011

Był sobie wyciąg

Powstał sobie wyciąg w Davos. I niech będzie. Powstały wyciągi w Polsce. I wystarczy. Polskie Karpaty nigdy nie będą Alpami.  

Rok 1934. Davos, Szwajcaria. Uruchomiono pierwszy wyciąg na świecie. Od tego czasu rozpoczęła się kariera instalacji, umożliwiających bezwysiłkowe wdrapanie się na górę amatorom dwóch desek. W ten sposób, również mało dostępne miejsca w górach, znalazły się w zasięgu nóg statystycznego Kowalskiego. O od tego czasu, możemy odnotować "podbój" górskich szczytów, w którym największym przegranym jest przyroda.

Od dwóch dekad słyszę o tym, że w polskich górach powinny powstawać wyciągi, by turystom odpoczywało się lepiej. Prawie każdy, kto myśli inaczej, od razu naraża się na posądzenie o ekotrerroryzm. "Biednym ludziom zabronić jeżdżenia na nartach. Nie, tak nie można." 'Ekoidioci zamordowali Zakopane." Proponuję krótką analizę, tego co dla polskich gór oznacza kolejny wyciąg. Zaznaczę tylko, że piszę o tych górskich pasmach, gdzie przyroda jest chroniona, w lepszy bądź gorszy sposób w praktyce, ale w teorii powinna znajdować się pod szczególną opieką.

Najwyższe w Polsce są Tatry. Perła w koronie polskiej części Karpat. Każdy chce zobaczyć Tatry. Nie ma takiego drugiego miejsca w naszym kraju. Tatry zajmują powierzchnię, po stronie polskiej 175 km2! Pozostałe 610 km2 zajmują Tatry słowackie. Zakopane, położone u podnóża Tatr, u podnóża zaledwie 175 km2, miały już od dawna pomysł, żeby zorganizować w Tatrach olimpiadę. Dość powiedzieć, że miały to być igrzyska w Zakopanem, ale gdzie indziej je przeprowadzić jeśli nie w Tatrach, położonych u wrót tego miasta.

Tego tatrzańska przyroda, chroniona przez park narodowy i wpisana na listę Rezerwatów Biosfery UNESCO, nie mogłaby przetrwać. Świstaki, niedźwiedzie i kozice odetchnęły jednak głęboko, z ulgą, kiedy odmówiono zakopiańskim góralom prawa do organizacji olimpiady.

Wróćmy jeszcze do owych 175 km2. Olimpiada na tak małym skrawku, z dodatkiem stoków, położonych poza parkiem narodowym, nie jest odpowiednia do organizacji tak wielkich wydarzeń. Alpy czy też kanadyjskie Calgary, lepiej do tego się nadają. Alpy, o powierzchni 220 tysięcy km2, mają zdecydowanie więcej przestrzeni. Mają też infrastrukturę. W Tatrach należałoby najpierw zbudować wyciągi, bo te, które istnieją dziś nie byłyby odpowiednie. A taka ingerencja nie rozeszłaby się po tatrzańskich graniach bez skutków ubocznych.

Mimo olimpijskich niepowodzeń, wciąż powraca, jak bumerang, kwestia tras zjazdowych w parku, bo takie istnieją. I znów mówi się o budowie infrastruktury, a nawet o sztucznym dośnieżaniu. Los Tatr wciąż jest niepewny. Podobnie jak pokrywa śnieżna. Wcale nie jest tak że im wyżej, tym więcej śniegu. Przez większą część sezonu narciarskiego, śniegu jest za mało. Nie może to być zaskoczeniem w dobie globalnego ocieplenia. Jednak wciąż znajdą się tacy, którzy będą na siłę forsować pomysły wielkich inwestycji w unikatowym zakątku świata.

Przesuwając palcem po mapie Polski, na wschód i na zachód od Tatr, rzeczywiście już takich gór nie mamy. Wszystko niższe, często zalesione, i frajda zjeżdżania gwarantowana przez kilka minut. Nie zniechęca to tych, którzy uwierzyli w "wyciągową" recepturę na sukces. Uzbroić, okablować, wybudować. Misja do wykonania, ale na przeszkodzie stoi ta "niedobra przyroda" i jej obrońcy. Stoi jeszcze więcej, na przykład niska wysokość, co sprawia, że takie stoki na duży śnieg liczyć za bardzo nie mogą. Te argumenty nie liczą się jednak w grze. "Będziemy dośnieżać" - powiedzą. Sztucznym śniegiem oczywiście. Jeśli tak, to przyda się umiejętność liczenia. Oczywiście strat, bo na pewno nie zysków.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz