niedziela, 22 maja 2011

Wszyscy możemy być ekologami

Dlaczego lubię ruch ekologiczny? Jeżeli miałbym odpowiedzieć na tak postawione pytanie jednym zdaniem – za jego bioróżnorodność.

Dodałbym jeszcze, że jest w tym ruchu miejsce dla różnych poglądów, które łączy wspólny cel, ochrona środowiska. Będąc ekologiem nie musimy popierać partii Zielonych, nie musimy być zwolennikami lewicy. Nie musimy też rezygnować z konsumpcji mięsa. Możemy natomiast nie jeździć samochodem, przesiadając się na rower bądź do komunikacji publicznej. Segregować odpady. Unikać zakupów w foliówkach. Inwentaryzować bociany białe. Dzielić się z innymi swoją przyrodniczą pasją A to wszystko wcale nie wymaga wyrzeczeń, ba, nawet nie sprawi, że poczujemy się męczennikami za sprawę, bo robimy to również dla siebie.

Manuel Castells w książce „Siła tożsamości” podjął próbę typologii ruchu na rzecz ochrony środowiska. Wyróżnił pięć jego typów. Pierwszą grupą są miłośnicy przyrody. To ci, którzy chcą ocalić dzikość miejsc, w których nadal możemy obserwować rzadkie gatunki  roślin i ptaków. Miłośnicy troszczą się o powstrzymanie procesu degradacji środowiska w miejscach cennych przyrodniczo. Drugim typem ruchu są lokalne wspólnoty, które włączają się w ruch ekologiczny w obliczu zagrożenia swojej małej ojczyzny, kiedy dowiedzą się o planowanej budowie elektrowni atomowej albo drogi szybkiego ruchu, która ma powstać obok ich domu. Na ogół ich ekologiczna świadomość jest bardzo niska, ale w obliczu zagrożenia dla swojego zdrowia, zaczynają troszczyć się o środowisko. Grupą trzecią są zwolennicy ekologii głębokiej, swoista ekologiczna kontrkultura. Kontestacja nie jest jednak udziałem kolejnego typu ruchu, nazywanego przez Castellsa ruchem ekowojowników. Zwracają oni uwagę opinii publicznej na problemy globalne. Wreszcie ostatnią grupą są ekopolitycy, tzw. „zatroskani obywatele” zrzeszeni w partii Zielonych. 

Każdy podział wymaga pewnych skrótów i uproszczeń. Nie jest też tak, że wybieramy tylko jeden typ ruchu. Można być ekowojownikiem, miłośnikiem przyrody, sympatykiem grupy zagrożonej szkodliwą dla środowiska inwestycją. Można jednocześnie nie być zwolennikiem zielonej partii, bo nie tworzy ona uniwersalnego programu, i nie godzi poglądów wszystkich, którzy są ekologami. Można nie być wegetarianinem. Jest się przy tym osobą nie zależną, trudną do zmanipulowania. Nie musimy się zrzeszać i zostawać jawnymi aktywistami jednego ruchu. Można mnożyć te i inne przykłady. 

Castells uważa, że ruch na rzecz ochrony środowiska idealnie zagospodarował oczekiwania współczesnych społeczeństw. Tworzy stosunkowo uniwersalną ofertę, bo działa również w interesie nas samych, jako gatunku i naszego siedliska. Jest też alternatywą dla osób, które cenią niezależność i dostrzegają potrzebę krytycznego spojrzenia, również na ruch, z którym się identyfikują.

Cenię ten ruch za to, że dzięki jego działaczom i ich sojuszowi z naukowcami, mogę wciąż cieszyć się widokiem ostoi przyrody. Mogę mieć wpływ na ocalenie Puszczy Białowieskiej. Mogę każdej wiosny przyglądać się wędrującym ptakom. A zimą odnaleźć tropy wilka na śniegu. Mogę też nie zgadzać się z osobą, która identyfikuje się z tym ruchem. Mieć inne poglądy na te same kwestie.

Od tego w jakim stanie jest środowisko, zależy nasza przyszłość. Już nie kolejnych pokoleń, myślących w kategoriach czasu glacjalnego o wnukach swoich wnuków i jeszcze dalej w przyszłość, ale nasza, tu i teraz. A przyroda, której jesteśmy integralną częścią, jest naprawdę fascynująca, tak jak i sami ludzie. Wszyscy możemy być ekologami.

Dlaczego lubię ruch na rzecz ochrony środowiska i uważam, że jest on najciekawszą formą społecznego zaangażowania? Za jego bioróżnorodność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz