poniedziałek, 20 czerwca 2011

Dorwać węgorza

Jastarnia zawsze zadziwiała mnie swoją "pomysłowością" w działaniach promocyjnych. Nie tak dawno stała murem za śledziami maszerującymi przez Ryf Mew, którzy chcieli uczynić z jednego z nielicznych zakątków Zatoki Puckiej, atrakcję na miarę Morskiego Oka. Teraz władze Jastarni chwalą się Dniami Węgorza.

Zatoka Pucka nie ma szczęścia do osób, które planują atrakcje turystyczne w okresie letnim. W sierpniu odbędą się tam wspomniany Marsz Śledzia, którego organizatorzy oskarżyli przyrodników, sprzeciwiających się promowaniu turystyki na Ryfie o "ekoholokaust Polaków", co odpowiednio pozycjonuje charakter imprezy. Drugim sierpniowym show "Made in Jastarnia", które cieszy się aprobatą władz Jastarni są wspomniane Dni Węgorza.

Co to takiego? Z pozoru niewinny festyn z atrakcjami dla turystów. Wśród nich znajduje się również konkurencja pod nazwą łapanie węgorza. I wcale nie chodzi tutaj o symulację z udziałem fantomów tej krytycznie zagrożonej wyginięciem ryby. W Jastarni tłum może łapać żywe węgorze gołymi rękami.

Urzędnicy odpowiedzialni za promocję Jastarni pękają z dumy i trąbią mediom: To prawdziwy hit wśród turystów. Już tydzień wcześniej jest komplet zawodników. Ich średnia liczba wynosi w dniu zawodów około 150 osób. Węgorze trafiają do akwarium i tam są chwytane. Turysta łup może zabrać w reklamówce.

Jastarnia doczekała się zatem swoich węgorzowych igrzysk. Zresztą w wypowiedzi dla "Dziennika Bałtyckiego" burmistrz Jastarni wspomina o jeszcze jednym aspekcie zawodów: "większy sprzeciw może budzić np. solenie żywych węgorzy, bo tak je się przygotowuje do preparowania". Z tego co wiem, świadomy wędkarz nie będzie solił żywego węgorza, ale jak można wywnioskować ze słów burmistrza, w Jastarni dzieje się inaczej.

Żywe węgorze europejskie na zawody w Jastarni dostarczają rybacy. Oczywiście dorabia się do tego nową lokalną tradycję - bo przecież rybacy od dawna łapali węgorze i wyjmowali je rękami z sieci. I tutaj napiszę, no właśnie z sieci, a nie z akwarium. Przypominam, że te węgorze są zagrożone wyginięciem, ich liczebność na przestrzeni ostatnich 30 lat zmniejszyła się o 95 procent, a Ministerstwo Środowiska przyznało w marcu tego roku, że sytuacja tej ryby jest zła, i wprowadziło zakaz importu węgorzy do Polski.

Organizatorzy mówią: nie męczymy węgorzy. Czyżby? Do tego nazywają Dni Węgorza świętem tej ryby. Płetwa opada...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz